poniedziałek, 4 marca 2013

Wiosny jeszcze nie widać

Dwie kolejki piłkarskiej ekstraklasy już za nami i jak na dłoni widać aktualną sytuację w polskiej piłce. Niestety powodów do dumy nie mamy wiele, a wręcz przeciwnie, z każdą kolejką jest ich jakby mniej. Nie mówię tu o indywidualnych drużynach i pojedynczych spotkaniach, a o ogólnej kondycji naszej ekstraklasy – nie oceniam sytuacji z perspektywy fanatyka jednej czy drugiej polskiej drużyny, a z perspektywy osoby, która polską ligę ogląda z ciekawości, dla porównania, dla piłki nożnej w ogóle. Niestety właśnie z takiej perspektywy nasza ekstraklasa wygląda szczególnie szaro, a największy problem w tym, że owa szarość od lat nie jest przełamywana.  

Oto zaczyna się runda wiosenna, czyli okres, w którym walka o pierwsze miejsce w lidze wkracza w decydującą fazę, w którym każda ceniąca się drużyna powinna potwierdzać swą wartość, w którym każde spotkanie powinno traktować się jak „mecz o wszystko”. Tym bardziej, jeżeli runda jesienna skończyła się „ciasnotą” w czołówce tabeli. Tymczasem co w  polskiej lidze? Paradoksalnie najwięcej powodów do radości mają kibice tych drużyn, którym sukcesów nikt nie wróżył. Standardowo (i regularnie) zawodzą drużyny, które powinny dostarczać najwięcej emocji w drodze do zaszczytnego miana „Mistrza Polski”. Jak na razie wygląda na to, że ani Legii, ani Lechowi, ani Polonii na udowadnianiu swojej dominacji nie zależy. Bo żadna z tych czołowych drużyn w tabeli w pierwszych dwóch kolejkach rundy wiosennej kompletu punktów nie zdobyła (co ciekawe, nie udało się to żadnej drużynie poza Koroną Kielce, która w tabeli zajmuje dopiero 12 miejsce). I o ile jeszcze straty punktowe Lecha i Polonii można usprawiedliwić chociażby faktem, że te dwie drużyny zagrały spotkanie bezpośrednie, to porażka Legii z Koroną, a potem jej remis z Bełchatowem nie są niczym wytłumaczalne. Nie mamy więc na chwilę obecną w Polsce zdecydowanych liderów – drużyn, które wyznaczają standardy, które są klasą samą w sobie. A szkoda. Przeciwnicy tej tezy (zupełnie subiektywnej) powiedzą, że brak zdecydowanego lidera czyni ligę ciekawszą i bardziej emocjonującą. I owszem jest w tym trochę prawdy. Problem w tym, że owa równość, która panuje w polskiej piłce jest po prostu nudna i bylejaka, a tym nie zadowoli się żaden koneser piłki nożnej.

Na domiar złego za kilka miesięcy przyjdzie najlepszym drużynom naszej ligi walczyć w pucharach europejskich. Takie występy są najlepszym sprawdzianem „polskiej jakości”, a my od wielu lat regularnie pokazujemy, że nie jesteśmy w stanie zaistnieć na arenie międzynarodowej. Trudno się temu dziwić, bo skoro nie mamy drużyny, która konsekwentnie potrafi wojować w polskiej lidze, to nie znajdziemy tutaj takiej, która będzie liczyła się w drodze po europejskie puchary.

Jak znaleźć zatem lekarstwo na polską piłkę? Tego nie wiem. Gdzie szukać? Wisła Kraków w tym sezonie postanowiła sięgnąć do korzeni i zafundować wielkie powroty. I oto Kosowski i Małecki mają wyciągnąć tamtejszą drużynę z dołka. Jak widać na razie zderzenie historii z rzeczywistością jest pod Wawelem bardzo bolesne, a ów dołek jest konsekwentnie zasypywany, tyle tylko, że z całą drużyną na jego dnie. Jeszcze lepszy pomysł na sukces znalazły władze Lechii Gdańsk, które talentów na miarę polskiej ligi, szukały w V lidze francuskiej. I znalazły, a nazywa się: Mahmmed El Amine Rahoui. A to pozostawię bez komentarza. 

JB.


3 komentarze:

  1. Dziewczyno! Jak Ciebie się czyta! Rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
  2. jak znaleźć lekarstwo? To proste, zainteresować się młodą ekstraklasą, chłopcy pokazują serce do gry a nie jeden ma lepszą technikę, umiejętności etc od obecnych i w dodatku świetnie opłacalnych gwiazdorów - bo nawet nie piłkarzy...

    OdpowiedzUsuń
  3. btw. świetny tekst :) pozdrawiam! kibickA!

    OdpowiedzUsuń