czwartek, 7 lutego 2013

Sentymenty w piłce?

Polacy liczyli na przełamanie narodowej kadry, a Brazylijczycy na wielki powrót Ronaldinho. Dla jednych i drugich wczorajsze mecze okazały się bolesnym zderzeniem z rzeczywistością, a na pocieszenie pozostał fakt, że były to tylko spotkania towarzyskie. Najwyższy czas zatem by zabrać się do pracy, wszak Mistrzostwa Świata (dla naszej reprezentacji kolejne mecze eliminacji) zbliżają się wielkimi krokami. A obie drużyny mają przecież co udowadniać swoim kibicom.

Wczorajsze spotkanie towarzyskie Anglii i Brazylii nie należało do wielkich wydarzeń sportowych i chociażby z tego powodu nie warto długo rozwodzić się nad tym czy wynik miał odzwierciedlenie na boisku, kto zawinił, a kto okazał się bohaterem i która drużyna ma większe szanse na wygraną MŚ. Towarzyski mecz Anglia vs Brazylia dał do myślenia z innego powodu – z powodu piłkarza, który kolejny raz udowodnił, że stanowi klasę samą w sobie, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, a zarazem pokazał, że irracjonalna jest polityka klubu, w którym występuje wobec jego osoby.

Każdy, kto chociaż trochę interesuje się ligą angielską, wie, że chodzi o Franka Lamparda. Ikonę i legendę Chelsea, która od kilkunastu lat stanowi fundament drużyny ze Stamford Bridge i reprezentacji Anglii, która mimo słabszych momentów nadal nie zawodzi. Właśnie z tego powodu ciężko zrozumieć (o ile to w ogóle jest to możliwe): dlaczego Frank nie może być pewien swojej przyszłości w Chelsea? Dlaczego tak traktuje się piłkarzy, którzy z oddaniem służyli jednemu klubowi przez wiele lat? Lampard bowiem nie jest jedynym przypadkiem – kolejnym może być chociażby nie tak odległa historia Raula Gonzaleza Blanco, który po 16 latach został wykluczony z Realu. No właśnie: Dlaczego tak się dzieje? Twardziele powiedzą, że „w piłce nie ma sentymentów”, że taka jest kolej rzeczy. A ja zapytam: co z uczciwością i lojalnością? Czy na nie w piłce też nie ma miejsca?

Sprawa Lamparda w Chelsea nie została co prawda jeszcze przesądzona, ale jedno jest pewne – do dyskusji, która w ostatnim czasie toczy się wokół jego osoby w ogóle nie powinno dojść. Każdy piłkarz, który dał klubowi tyle ile Lampard dał Chelsea powinien mieć zagwarantowaną możliwość pożegnania się z klubem w taki sposób, w jaki chociażby z Manchesterem żegnał się  Gary Neville. I może to jest typowo kobiece i idealistyczne spojrzenie, ale moim zdaniem takie sentymenty w tym sporcie to żaden wstyd – a wręcz przeciwnie.

JB.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz