Polacy liczyli na przełamanie narodowej kadry, a
Brazylijczycy na wielki powrót Ronaldinho. Dla
jednych i drugich wczorajsze mecze okazały się bolesnym zderzeniem z
rzeczywistością, a na pocieszenie pozostał fakt, że były to tylko spotkania
towarzyskie. Najwyższy czas zatem by zabrać się do pracy, wszak Mistrzostwa Świata (dla naszej
reprezentacji kolejne mecze eliminacji) zbliżają się wielkimi krokami. A obie
drużyny mają przecież co udowadniać swoim kibicom.
Wczorajsze spotkanie
towarzyskie Anglii i Brazylii nie należało do wielkich wydarzeń sportowych i
chociażby z tego powodu nie warto długo rozwodzić się nad tym czy wynik miał odzwierciedlenie
na boisku, kto zawinił, a kto okazał się bohaterem i która drużyna ma większe szanse na wygraną MŚ. Towarzyski mecz Anglia vs
Brazylia dał do myślenia z innego powodu – z powodu piłkarza, który kolejny raz
udowodnił, że stanowi klasę samą w sobie,
że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, a zarazem pokazał, że
irracjonalna jest polityka klubu, w którym występuje wobec jego osoby.
Każdy, kto chociaż trochę
interesuje się ligą angielską, wie, że chodzi o Franka Lamparda. Ikonę i legendę Chelsea, która od
kilkunastu lat stanowi fundament drużyny ze Stamford Bridge i reprezentacji Anglii,
która mimo słabszych momentów nadal nie zawodzi. Właśnie z tego powodu ciężko
zrozumieć (o ile to w ogóle jest to możliwe): dlaczego Frank nie może być pewien swojej przyszłości w Chelsea? Dlaczego tak traktuje
się piłkarzy, którzy z oddaniem służyli jednemu klubowi przez wiele lat? Lampard bowiem nie jest jedynym przypadkiem – kolejnym może być chociażby nie tak odległa
historia Raula Gonzaleza Blanco, który po 16 latach został wykluczony z Realu. No właśnie: Dlaczego tak się dzieje? Twardziele
powiedzą, że „w piłce nie ma sentymentów”, że taka jest kolej rzeczy. A ja zapytam: co z
uczciwością i lojalnością? Czy na nie w piłce też nie ma miejsca?
Sprawa Lamparda w Chelsea nie została co prawda jeszcze
przesądzona, ale jedno jest pewne – do dyskusji, która w ostatnim czasie toczy
się wokół jego osoby w ogóle nie powinno dojść. Każdy piłkarz, który dał
klubowi tyle ile Lampard dał Chelsea powinien mieć zagwarantowaną możliwość
pożegnania się z klubem w taki sposób, w jaki chociażby z Manchesterem żegnał się
Gary Neville. I może to jest typowo
kobiece i idealistyczne spojrzenie, ale moim zdaniem takie sentymenty w tym sporcie to żaden
wstyd – a wręcz przeciwnie.
JB.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz